W bielskim schronisku uśpili sarnę, którą wcześniej uratowali strażacy

O nietypowej interwencji strażaków, która miała miejsce w minioną środę na jednej z bielskich posesji prywatnych, informowaliśmy w artykule "Kosiarka zraniła małą sarnę. Na pomoc ruszyli bielscy strażacy". Choć wszyscy myśleli, że sytuacja zakończyła się happy endem, to niestety rzeczywistość okazała się brutalna. Maleńkie zwierze zostało uśpione w bielskim schronisku dla zwierząt...

O sprawie poinformował portal TVN24.pl. Według informacji przekazanych przez dyrektora schroniska sarna została uśpiona, gdyż "nie mogłaby bez nogi funkcjonować". Zupełnie innego zdania jest Jacek Wąsiński, szef Leśnego Pogotowia w Mikołowie, znany szerszej widowni z telewizyjnego programu "Przyjaciele Lasu".

- Podjęto decyzję tak jak podejmuje się decyzję o wyrzuceniu śmieci. Jest to dla mnie bulwersujące, ponieważ kierownik schroniska nie miał prawa podejmować takiej decyzji. On nie uśpił tego zwierzęcia, tylko trzeba powiedzieć to wprost: on je zabił. I to zabił z zimną krwią. Lekarz weterynarii miał prawo podjąć decyzję o uśpieniu zwierzęcia, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy to zwierze byłoby na tyle uszkodzone, ze nie byłoby dla niego szans na przeżycie - mówił stacji TVN24 leśnik z Mikołowa.

Jacek Wąsiński dodał, że pracownicy schroniska powinni zrobić opatrunek i poszukać miejsca w ośrodku rehabilitacyjnym. Choćby w takim, które funkcjonuje w Mikołowie. - Być może ta dysfunkcja nie dyskwalifikowałaby ją ze swobodnego życia. Jeśli nawet, to mogłaby żyć spokojnie w ośrodku - dodaje leśnik.